czwartek, 24 stycznia 2008

Lotus Exige Sprint Reaktywacja

Lotus przedstawił model Exige Sprint odwołujący się do modelu Elan Sprint z początku lat siedemdziesiątych. Jak sama nazwa wskazuje największą zaletą samochodu ma być jego przyspieszenie.

Wszystkie dotychczasowe samochody Lotusa konstruowane były z myślą o krętych drogach (i torach). Ta filozofia jest obecna od samego początku, od modelu Lotus Seven i widać ją dobrze także w obecnej ofercie firmy. Prędkość maksymalna nigdy nie miała dla inżynierów z Lotusa większego znaczenia, ważniejszy był sprint.

Lotus Elan produkowany był od 1962 do 1975. W roku 1971 zaprezentowano go w wersji Sprint. Mimo ledwie 126 KM* uzyskiwanych z pojemności 1,6 l., przyspieszał do 60 mil/h w 6,7 s. Nawet dziś jest to wynik nie do pogardzenia, a w tamtych czasach była to prawdziwa rakieta. Do tego modelu odwołali się twórcy najnowszego Lotusa.

Nowy Sprint, będący wersją modelu Exige jest w pełni godnym następcą swojego przodka. Jego silnik o pojemności 1,8 litra dzięki doładowaniu uzyskuje 238 KM*, co pozwala na przyspieszenie do 60 mil/h w 4 s. Po dziesięciu sekundach od startu zatrzymanego wskazówka osiąga 160 km/h i pnie się w górę aż do 235 km/h. Jednak Exige Sprint, podobnie jak (niemal) wszystkie Lotusy nie jest panem autostrad, a raczej królem zakrętów.

Podobnie jak w Elanie Sprint malowanie jest trójbarwne. Dwa kolory, żółty i biały oddzielone są brązowym paskiem z nazwą modelu. Nowy Sprint na pewno stanie się gratką dla kolekcjonerów, jednak i oni muszą się pospieszyć, gdyż powstanie on jedynie w 40 egzemplarzach. Cena wynosząca 42 550 funtów jest zachęcająca i jedynie o dwa i pół tysiąca wyższa od ceny modelu podstawowego.


* moc mierzona wg norm brytyjskich. W związku z wątpliwościami na forum poniżej przedstawiono różnicę w sposobie obliczania jednostek mocy.

BHP (nazwa historyczna: British Horsepower, w Polsce zwana czasem Koniem Parowym; obecnie częściej spotykane rozwinięcie: Break Horepower - moc wyrażona w jednostkach angielskich) = 33 000 ft.lb/min (stopa funt/min) = 745,7 W

KM (moc wyrażona w jednostkach metrycznych) = 75 kg.m/s = 735,5 W

Reaktywacja Muscle Cars

Wszystko zaczęło się w 2004 roku od powrotu stylowego Forda Mustanga. Przepis na sukces był prosty - najlepsze motoryzacyjne emocje sprzed lat opakowano w nowoczesną technikę. Tę samą drogę wybrał Dodge.

Amerykańscy dilerzy Dodge'a zaczęli 3 grudnia zbierać zamówienia na nowego Challengera. Pierwszego dnia zebrali ich 4,3 tys., a drugiego ponad 6 tys. To oznacza, że pierwsza partia samochodów (5 tys. sztuk) rozeszła się w dwa dni. Z każdym dniem chętnych na samochód jest coraz więcej. Trudno się dziwić. Auto ma silnik 6,1 V8 HEMI o mocy 430 KM, napęd na tylne koła i nadwozie w stylu futurystycznego retro nawiązujące do kultowego przodka. Wszystko za niecałe 38 tys. dol. Najtańszy Mustang kosztuje dwa razy mniej, ale ma silnik V6 i dwa razy mniej koni. Wersję V8 można kupić już za niecałe 26 tys. dol., ale pod maską wciąż będzie "tylko" 300 KM. Plus dla Dodge'a.

Albo Challenger, albo Mustang - oto dylemat fanów muscle cars. Ale już niedługo. W 2009 roku pojawi się na rynku Chevrolet Camaro. Wersja seryjna nie będzie się prawie różniła od prototypu pokazanego na początku zeszłego roku w Detroit. Pod maską, jakże by inaczej, V-ósemka o mocy 400 KM. Też jest napęd na tylne koła i design jednoznacznie nawiązujący do słynnego przodka. Klienci będą mieli do wyboru silniki V6 i V8 oraz skrzynie automatyczne i manualne. Amerykanie już się nie mogą doczekać nowego Chevy'ego. W internecie działa ponad tysiąc fanklubów Camaro, a według raportu Online America słowo "Camaro" jest jednym z najpopularniejszych słów wpisywanych do wyszukiwarek w kategorii samochodów. Cena? Chevy obiecuje, że będzie konkurencyjna w stosunku do Mustanga. Trzymamy za słowo.

Muscle cars były produkowane na przełomie lat 60. i 70. głównie przez amerykańskie firmy. Tym mianem określało się wielkie coupé z napędem na tylne koła i silnikiem V8. Najsłynniejsze auta tego typu to właśnie Challenger, Mustang i Camaro. Z czasem jednak te modele zaczęły tyć, stawały się coraz bardziej racjonalne, uładzone, nudne. Przybierały coraz dziwniejsze kształty, przypominały słynnych poprzedników tylko z nazwy i tak naprawdę stały się ich parodiami. Gdzieś się ulotnił ich charakter, osobowość, styl. Na szczęście pojawił się Mustang i pokazał, że warto reaktywować muscle cars. Dodge i Chevrolet już to wiedzą.