sobota, 24 listopada 2007

Active Power

Wracamy do replik.
Tym razem przedstawię firmę z USA, firmę o dwóch obliczach. Z jednej strony samochody wyścigowe a z drugiej pojazdy terenowe.
Firma nazywa się Active Power i realizuje dwa ciekawe projekty. Pierwszy to dla maniaka hot rod's, jakim jestem ja, niewątpliwie hehe, produkcja tak zwanych American Gaser, czyli pewien rodzaj przerabiania samochodów, pewnego rodzaju modelu pewnej historycznej marki a mianowicie Willys Coupe '41.

Nie będę w tym poście opisywał tej marki i jej konkretnego modelu jak również innych marek i ładnie przejdę do kolejnego wątku opisanego na początku a więc ta sama firma a jakże inny produkt i jego przeznaczenie. Marka ta nazywa się GT Reproductions i produkuje repliki znanych historycznie pojazdów wyścigowych.
c.d.n.

czwartek, 22 listopada 2007

Chevrolet Camaro Cabrio

Najlepszym miejscem do przeżywania powrotu potężnych musclecarów będzie wnętrze odkrytej wersji Camaro - dach w górę i już można rozkoszować się dźwiękiem silnika V8!

Pierwsza porcja spalin wydostająca się z wydechu Camaro cabrio robi podobne wrażenie do zbliżającej się burzy. Ale nie chcemy zamknąć dachu w obawie przed deszczem. Wręcz przeciwnie! Każde wciśnięcie pedału gazu to dźwięk o oktawę niższy i coraz bardziej złowrogi. Tak brzmią tylko samochody przygotowane z myślą o pokazach albo muscle-cary. Camaro kabriolet to jedno i drugie.

Gdy w styczniu GM prezentował nowe, otwarte Camaro podczas Detroit Auto Show, przekaz był jasny: w 2009 roku ikona amerykańskiej motoryzacji powróci na rynek. Dokładnie 40 lat po premierze pierwowzoru. Otwarta wersja Camaro SS z 1969 roku to obecnie najbardziej pożądana seria amerykańskiej legendy. Ciemnopomarańczowe nadwozie naszego "modela" to ukłon w stronę najpopularniejszego wówczas koloru Hugger Orange. Nie mogło zabraknąć też dwóch czarnych pasów wzdłuż auta. "Chcieliśmy ożywić ducha lat 60." - mówi odpowiedzialny za design Brian Smith. No cóż, patrząc na samochód, raczej trudno nie doszukać się "tematów" z Camaro rocznik 1969. Blisko 2-metrowy grill ze schowanymi reflektorami, superdługa przednia maska i przede wszystkim boczny obrys przypominający kształt butelki coca-coli. Dokładnie jak w pierwowzorze. Smith określa nowe Camaro cabrio jako łagodne rozwinięcie koncepcji oryginału z 1969 roku. "Znów można wygodnie wsiadać i wysiadać.

Auto jest szersze i przez to łatwiejsze w codziennym użyciu". Czyżby więc twórcy brali pod uwagę tylko starszych, pamiętających oryginał klientów? Podejrzewamy, że w kolejkę po nowe Camaro ustawi się raczej młodsze, dobrze sytuowane pokolenie. Faktem jest jednak, że w środku jest tak dużo miejsca, iż siedzący na tylnych fotelach mogą spokojnie rozprostować nogi (przynajmniej przy rozłożonym dachu, a tak właśnie jeździliśmy). Pierwszy bieg wchodzi z charakterystycznym kliknięciem, także układ kierowniczy wymaga trochę "pary w rękach". Nic dziwnego, przy oponach o szerokości 275 mm samochód z pewnością nie miał udawać zabawki. Zamiast "automatu" 6-biegowa skrzynia manualna z Cadillaca CTS-V, a zawieszenie jest tak twarde, że już dziś boimy się o stan kręgosłupa niektórych pasażerów. W studyjnym pojeździe pod maską znajdziemy blisko 6-litrowe V8 z Corvetty. Ponad 400 koni w kabriolecie to postrach dla każdej, nawet najtrwalszej fryzury. GM nie mówi jeszcze o osiągach, ale do "setki" auto będzie się rozpędzało w ok. 5 s. Podstawowe Camaro będzie napędzane silnikiem V6 i zadebiutuje najprawdopodobniej pod koniec 2008 roku. Wersja kabriolet i inne, mocniejsze odmiany (SS, 427, COPO) - rok później. Ponieważ ceny paliw psują humor Amerykanów, niewykluczone, że Camaro A.D. 2009 będzie miało w przyszłości także napęd hybrydowy (GM w Detroit obwieścił prace nad powstaniem takich konstrukcji). Czyżby więc dźwięk silnika V8 miał być imitowany przez specjalne, elektroniczne urządzenie? Obrzydliwość!

Nowy Hemi Magnum V8

Silnik Hemi V8 jest jednym z symboli amerykańskiej motoryzacji. Obecnie powraca w nowym wydaniu.

W muzeum Chryslera w Auburn Hills w pobliżu Detroit otwarto specjalną wystawę poświęconą samochodom z silnikami Hemi. Ich nazwa pochodzi od słowa "hemispherical" i określa półkulistą komorę spalania silnika. Miały ją już w 1904 r. silniki takich marek jak Duesenberg, Stutz, Miller czy Offenhauser. Sławę jednak zyskała jednostka zbudowana przez Chryslera.

Prace nad nowym silnikiem trwały od 1940 r. Eksperymantowano z silnikiem jednocylindrowym, następnie z sześciocylindrowym, ale zadowalające efekty - m.in. dobrą moc, moment i eliminację stuków - osiągnięto w silniku ośmiocylindrowym.
Wystawa pokazuje niezwykłą karierę dzieła inżynierów z Chryslera. Choć ukryte pod maskami limuzyn i aut sportowych, jest częścią amerykańskiej legendy i tradycji. To dzięki ośmiocylindrowemu silnikowi takie samochody, jak Chrysler 300, DeSoto, Dodge Charger, Barracuda Super Stock czy Plymouth Road Runner, mają swój charakter. Nie byłoby też sportowych sukcesów - począwszy od Cunninghamów z lat pięćdziesiątych po zwycięstwo Richarda Petty w 1964 r. w Daytona 500 - gdyby nie ten znakomity silnik, udoskonalany przez lata.

Wystawa ma też bardzo praktyczny cel. Chrysler wprowadza do produkcji nową generację Hemi Magnum V-8. Jednostkę tę nazywa się silnikiem XXI wieku, co jest prawdą absolutną, jako że mamy właśnie ten wiek. Autorzy mieli jednak coś innego na myśli.
Nawiązując do bogatej tradycji, podkreślają "ciągłość gatunku", ale akcentują, że jest to produkt przyszłości, wykonany według najnowszych technologii, z zastosowaniem najnowszych materiałów, wyposażony w systemy elektroniczne, mający najlepsze osiągi wśród silników o tej samej pojemności, odznaczający się najczystszym składem spalin.
Ta całkiem nowa jednostka bazuje na klasycznym silniku stosowanym w samochodach ery "muscle car". Rozpoczęła się ona w 1966 r. z chwilą wprowadzenia do modeli
Dodge Coronet i Plymouth Belvederes silnika 426 Hemi V-8 o mocy 425 KM. Dwa lata wcześniej auta wyposażone w tę jednostkę zwyciężyły w wyścigu Daytona 500, zajmując trzy pierwsze miejca.
Kariera tego silnika trwała dość krótko. Po kryzysie paliwowym w 1971 r. wszyscy producenci porzucili paliwożerne jednostki. Pozostały tylko w ciężarówkach. Hemi Magnum 5.7 chłodzony cieczą ma blok z żeliwa, osiem aluminiowych cylindrów w układzie 90 stopni i szesnaście cylindrów sterowanych hydraulicznie. Jego pojemność wynosi 5654 ccm, moc 345 KM, a moment obrotowy 508 Nm. Układ zapłonu z podwójnymi świecami sterowany jest i nazdzorowany komputerowym systemem Drive-by-Wire. Elektroniczny system ETC (Electronic Throttle Control) steruje przepustnicą i pracą silnika, a także dobiera odpowiednie przełożenia automatycznej, 5-przekładniowej skrzyni.
W nowy Hemi wyposażany będzie najpierw truck Dodge Ram 1500 i 3500. Jego produkcja rozpoczęła się w zakładach Chryslera w Saltillo w Meksyku. Planowana wielkość wynosi 440 tys. sztuk rocznie.

Legendy muscle cars powracają

Trzy amerykańskie muscle cars

Stany Zjednoczone świętują wielki powrót prawdziwych "kulturystów": Chevroleta Camaro, Dodge'a Challengera i Forda Shelby GT. Czy samochody te mają szanse
zagościć także na Starym Kontynencie?

Lata 60. to dla USA naprawdę gorący okres. Oczywiście najważniejszym wydarzeniem dla Amerykanów bez wątpienia była wojna w Wietnamie. Ale skonstruowanie
w 1965 roku przez kierowcę wyścigowego Carolla Shelby'ego specjalnej, supermocnej wersji Forda Mustanga GT 350 także nie przeszło bez echa. 9 miesięcy później ta supermaszyna zaczęła zjeżdżać z taśmy produkcyjnej.

Bardzo szybko Shelby Mustang został autem kultowym, a konkurencja potrzebowała sporo czasu na ripostę - GM wypuścił na rynek Camaro Z28 dopiero w 1969 roku, a rok później za sprawą pojawienia się Dodge'a Hemi Chellangera ukonstytuowała się wielka, amerykańska "trójca".
Niestety, złote czasy samochodów z dużą mocą, świetnymi osiągami i... średnią trakcją nie potrwały długo. Pod koniec 1973 roku wybuchł kryzys paliwowy i Amerykanie mniej łaskawym okiem patrzyli na paliwożerne potwory.
Otrząśnięcie się z szoku zajęło bardzo dużo czasu i tak naprawdę dopiero teraz pojawiają się samochody, które w wyraźny sposób odwołują się do swoich wielkich poprzedników.

Shelby: retro aż po tylną, sztywną oś!
Challenger i Camaro to jeszcze koncepty, Shelby GT 500 można już kupić! Lista chętnych jest długa jak droga 66. Niecierpliwi dopłacają 15 tys. dolarów i... czekają trochę krócej! Choć 3-letnia produkcja została odgórnie ograniczona limitem 24 tys. sztuk, cena 42 tys. dolarów jest bardzo atrakcyjna. W zamian otrzymujemy oryginalny wygląd, 5,4-litrowe V8 z kompresorem (475 KM)
i tylny napęd ze sztywną osią - jak w pierwszym Mustangu! Jednak po przejechaniu pierwszych kilku kilometrów mamy mieszane uczucia - silnik oczywiście przyspiesza jak zbój, ale układ kierowniczy jest nieprecyzyjny, a tył pojazdu "tańczy" jak kobra, której piktogram znajduje się na grillu. W mieście auto robi znacznie lepsze wrażenie. Wszystko za sprawą gigantycznego momentu obrotowego, który bez wysiłku wprawia w ruch całą maszynerię, na końcu której zamontowano 18-calowe koła. Producent obiecuje "setkę" w 4,7 s.

Camaro: lata 60. ciągle żywe

Ostre linie, talia osy i charakterystyczny tylny słupek dachowy - wszystko jak w pierwszym Camaro z 1967 roku. I najważniejsze - choć to jeszcze koncept, tak samo ma wyglądać auto produkcyjne! Ale już dźwięk wydobywający się spod przedniej maski jest jak najbardziej realny - na luzie V8 o pojemności 6 l i mocy 400 koni brzmi tak surowo, jak smakują "Camele bez filtra", a od
4 tys. obr. dochodzi do tego ostry heavy metal! Od 2009 roku samochód będzie w ofercie GM. Wolumen produkcji to ok. 100 tys. aut rocznie, z niezależnym zawieszeniem z tyłu, rozsądnym cenowo V6 i mocnym V8. Obok coupé zapowiadany jest także kabriolet. Cena? Znacznie poniżej 65 tys. dolarów. Niestety ze względu na przepisy dotyczące ochrony pieszych auto nie trafi oficjalnie do Europy.

Challenger: bardzo bliski oryginałowi


Samochód zrobiony tylko na jednorazowy pokaz? W żadnym razie! Pod karoserią koncepcyjnego auta kryją się jak najbardziej realne hamulce, układ kierowniczy, skrzynia biegów i zawieszenie zapożyczone z Dodge'a Chargera SRT8. Pod koniec 2008 roku gotowy Challenger ma stać w salonach sprzedaży. Oto najważniejsze osiągi: 0-100 km/h w 4,7 s, droga hamowania ze "stówy" 35 m, prędkość maksymalna 279 km/h. Cena auta ma wynosić ok. 47 tys. dolarów. Czy trafi ono do Europy? No cóż, w salonie sprzedaży samochód wyglądałby ciekawie obok kompaktowego Dodge'a Calibra, ale nic nie jest wykluczone. Tak jak Camaro, również Challenger jest prawdziwym hardtop-coupé, bez środkowego słupka. Poza tym 21-calowe ogumienie w czasach hipisów byłoby nie do pomyślenia. Pod maską także nie ma miejsca na kompromisy - 6,1-litrowe V8 Hemi osiąga 425 KM, ale producent dopuszcza także możliwość 500-konnej wersji (SRT) oraz inne odmiany nadwoziowe, np. cabrio z miękkim dachem.

sobota, 10 listopada 2007

New Dodge Challenger

Pamiętacie film "Znikający punkt" z roku 1971? Samochód o nazwie Dodge Challenger grał tam główną rolę i jako urządzonko niezwykle szybkie, pozwalał swemu kierowcy (James Kowalski) rzuca nieustannie wyzwania (challenge) głównie stróżom prawa. Usiłowali oni powstrzymać go przed wygraniem zakładu - przejechaniem z Denver do San Francisco (1200 mil) w ciągu 15 godzin. Możliwości wyczynowe samochodu pozwalały Kowalskiemu - byłemu kierowcy wyścigowemu - ośmieszać policję.
Choć w filmie chodziło o hipisowskie pojmowanie wolności osobistej, zupełnie niejako niechcący narodziła się legenda Dodge'a Challengera. Potężnego, pięknego, amerykańskiego coupe. Auto zaczęło się kojarzyć ze swobodą - dokładnie na ej samej zasadzie, jak motocykle Harley Davidson po wcześniejszym o 2 lata filmie drogi "Easy Rider".
Dziś i nazwa auta, i wspomnienia związane z kultowym kinem powracają za sprawą kolejnego superprojektu Chryslera. Firma ta ma najwyraźniej niezwykłą łatwość przekuwania zupełnie "odjechanych" prototypów w pełnowartościowe samochody seryjne. Tak było z Prowlerem, PT Cruiserem, Viperem czy Crossfire'em, a z ostatnich modeli z Chryslerem 300C i Dodgem Chargerem. Te modele stworzyły wręcz nową modę, nowy trend w designie. Ostatnie dwa z nich zaś - nawiązujące do największych nazw w historii motoryzacji i najważniejszych muscle cars Stanów Zjednoczonych - wywołały stan gorączki i wyczekiwania: czy powstanie Challenger XXI wieku?
Powstał. I to jaki! Na razie jest to ręcznie wykonany prototyp, ale choć na rynku ma się pojawić dopiero w roku 2008, już jeździ, już pozwala się podziwiać - adorować wręcz. Podczas spacerowej przejażdżki zorganizowanej na ulicach amerykańskiej stolicy motoryzacji, Detroit, reakcje ludzi - i pieszych, i kierowców - były jednoznaczne. Dziewięciu na dziesięciu zadawało te same dwa pytania: "To naprawdę nowy Challenger? Gdzie go mogę kupić?" To chyba załatwia kwestię ewentualnego rynku zbytu...
Jego projektanci, stacjonujący w Dependance pod San Diego, Mike Castiglione i Alan Barrington, samodzielnie zadbali o odpowiednie natchnienie do pracy: ściągnęli do swego studia z muzeum Chryslera dwa egzemplarze historycznego Challengera: model 1970 i 1973. "Chcieliśmy, żeby nasze pomysły nie rozłaziły się w szwach. Nie chodzi o jakiekolwiek kopiowanie, a o nowoczesną interpretację. Ale by interpretować od nowa, chcieliśmy - jakby to określić - słuchać oczami" - tłumaczył dość nieporadnie trochę zawstydzony Barrington. "Błyskawicznie doszliśmy do wniosku, że są elementy, które należy traktować jako obowiązkowe. Jak układ zegarów czy lewarek biegów Hursta - to w mojej dziedzinie, w kabinie, czy po prostu linia i wkomponowanie lamp w karoserię - dla Mike'a".

Jak Charger i Mustang: nowe wcielenie legendy.

Wystarczy zerknąć: te same przetłoczenia na muskularnych "burtach", to samo zabójcze "spojrzenie spod oka" przednich lamp, tak samo wyzywająco zadarty tył - tyle że przednie lampy to ksenony ze światłowodami, a tylne oświetlenie mieni się wysokowydajnymi diodami LED. W porównaniu z pierwowzorem najbardziej rzuca się w oczy różnica dotycząca kół - ale w latach 70. nikomu się nawet nie śniły profile niższe od 60, a cóż dopiero 40, jak tu, przy szerokości gum 255!
To z zewnątrz. A w kabinie? No cóż, jednego możemy być pewni: nie znajdziemy tu tak popularnej 35 lat temu ceraty. Ani na fotelach, ani na desce rozdzielczej. Również same fotele nie mają nic wspólnego z poprzednikami - poza tym, że również służą do siedzenia. Kiedyś były to zydelki, zmieniane na coś w rodzaju "kubełków" dopiero, gdy jakiś maniak prędkości szykował auto do wyścigów na ćwierć mili. Innych nikt nie potrzebował, bo przecież w USA nie istnieją zakręty - to po co trzymanie boczne? Dziś na szczęście nawet Amerykanie mają inne podejście do "umeblowania": bezpieczeństwo na swoje rygory.
Deska rozdzielcza jest wykonana z bardzo dobrych, miękkich tworzyw i kryje - jak należy - airbag, podobnie jak kierownica. Ta ostatnia także uległa poważnym zmianom. Choć wciąż jest sportowo trójramienna, nie trzeba jej już - jak kiedyś - wymieniać na mniejszą i bardziej "mięsistą", by czuć przednie koła. Jest gruba, obciągnięta skórą, niewielka...
Między jej ramionami prześwitują zaś najbardziej chyba frymuśne dziś na świecie zegary. Wyglądają - jak widziany z góry silnik czterocylindrowy po zdjęciu głowicy. W jego otwartych "cylindrach" zamiast tłoków widać jednak prędkościomierz, obrotomierz, wskaźniki paliwa i temperatury oraz - i tu już odchodzimy daleko od pierwowzoru - komputer pokładowy.
Ale maniak znajdzie tu poezję (czy po prostu brak rozsądku) jeszcze choćby pod maską. Jak dawniej, jest tu silnik HEMI, tyle że trochę nowocześniejszy. Ale tylko trochę... To znów V8, o pojemności 6,1 litra i mocy425 "koników siłowych". W połączeniu z 6-stopniową skrzynką manualną pozwala na zryw do 100 km/h w 4,8 sekundy i prędkość maksymalną 280 km/h. A to już wyzwanie dla innych...

Bardzo dobre materiały i wspaniały design, ale ze względu na bezpośrednie nawiązanie do prekursora z obsługą konsoli centralnej nie będzie łatwo... Jednak ktoś, kto kupi Challengera, z pewnością nie będzie narzekać.

Dawniej nawet w tak dużym aucie amerykańskim miejsca dla pasażerów było mało. Dziś designerzy potrafią już być konstruktorami: przynajmniej w pierwszym rzędzie jest tu przestronnie.

Zmrużcie oczy i przestańcie na chwilę widzieć (to tylko kwestia wyobraźni !) podświetlone na obrzydliwy, seledynowy kolor wskaźniki. Teraz chodzi tylko o formę: dokładnie tak samo, jak 36 lat temu, zestaw zegarów przypomina rozebrany do remontu (lub wymiany uszczelki pod głowicą) silnik. Na dnie tych wgłębień równie dobrze można by zobaczyć tłoki...

To jest z całą pewnością to, co tygrysy lubią najbardziej: wielki, nieskomplikowany, nierozsądny do granic wyobraźni silnik. V8 bez wymysłów w rodzaju podwójnych wałków rozrządu czy wtrysku bezpośredniego. Po prostu amerykańskie V8 o wielkiej mocy i jeszcze większym momencie obrotowym. No i olbrzymim apetycie.

Felgi o rozmiarze 20 cali w czasach Jamesa Kowalskiego miały chyba tylko naprawdę duże ciężarówki. Dziś nikogo nie zadziwiają w samochodach sportowych. Tu jednak z pewnością warto na nie popatrzeć - stanowią jeden z niewielu elementów stylistycznych, przy tworzeniu którego nie trzeba było się powodować nawiązaniami do oryginalnego Challengera. I są obłędnie piękne !

Trudno może w to uwierzyć, ale takie pasy świetne wymyślono w Stanach Zjednoczonych jeszcze w latach 60. Dziś ich się niemal nie stosuje, ale w latach samochodzie... Z takimi genami... Z takim ładunkiem emocji i nawiązań historycznych... OK, tyle że tutaj świecą diody luminescencyjne.


Dane Techniczne Dodge Challenger SRT8


pojemność silnika (ccm)
6063
moc maksymalna przy obr./min
425 KM/ 6000
maks. moment obrotowy przy obr./min
569 Nm/ 4000
długość/szerokość/wysokość (mm)
5025/1997/1449
rozstaw osi (mm)
2945
opony przód i tył
255/40 R20 i 265/45 R20
przyspieszenie 0 – 100 km/h (s)
4.8
prędkość maksymalna (km/h)
280
czas na ćwierć mili (s)
13,0
cena
ok. 80 000 euro

Spodobał Ci się ten artykuł?
Podłącz się do naszego kanału RSS , a najnowsze wpisy trafią wprost do Twojego komputera.

niedziela, 4 listopada 2007

Alfa Romeo 8C Competizione Totalne zauroczenie


Nareszcie! Alfa Romeo 8C Competizione wchodzi do produkcji. 450 KM, 1400 kg masy własnej, klasyczne kształty. Takie auto musi się podobać i robić odpowiednie wrażenie. Ale czy pod każdym względem?

Mamy dobrą i... złą wiadomość. Dobra jest taka, że Competizione będzie produkowane. A zła? Tę zostawiamy na koniec. 8-cylindrowy silnik uruchamia się naciśnięciem przycisku na desce rozdzielczej. Z grubych rur wydechowych wydobywa się głębokie buczenie. Silnik ostro wkręca się na obroty, a jego agresywny dźwięk powoduje, że po plecach przechodzi dreszcz. Jesteśmy w Arese niedaleko Mediolanu - siedzibie Alfy. Tu znajdują się działy rozwoju i stylistyki. Siedzimy w prototypowej Alfie 8C, którą możemy przejechać kilka rund. Szef designu Wolfgang Egger mówi: "Tylko ostrożnie proszę!". No jasne, przecież to auto kosztuje kilka milionów euro, a Egger to jego ojciec. Poza tym obawy stylisty mają uzasadnienie - 450 KM i 1400 kg brzmi naprawdę niebezpiecznie. I tak też jest - auto wystrzeliwuje do przodu niczym zwierzę ukąszone przez osę, skręca tak, jakby żadne siły fizyki nie istniały, a hamulce Brembo działają tak, jakby samochód uderzył w mur. A ten dźwięk! W całym Arese drżą szyby w oknach!

Nie do wożenia bułek
Egger promienieje. I taki był plan - stworzyć prawdziwego sportowca. Jako wzorzec posłużyło Tipo 33 Stradale z 1968 roku - 230 KM, masa 700 kg - to też wtedy brzmiało nieźle. Także nazwa nawiązuje do historii Alfy. 8C to po włosku "Otto Tschi", czyli skrót od 8 cylindrów. Tak nazywały się samochody sportowe z lat 30. i 40., które uczestniczyły w legendarnych rajdach Mille Miglia czy Le Mans. Jednym z najsłynniejszych ówczesnych kierowców był Tazio Nuvolari, którego nazwisko posłużyło za nazwę dla Nuvoli - konceptu z 1996 roku będącego pierwszym wcieleniem Competizione. Kompletny zespół napędowy pochodzi z Maserati. Silnik 4,7 l jest umiejscowiony tuż za przednią osią, a 6-biegowa skrzynia z mechanizmem różnicowym z tyłu. Takie rozmieszczenie nazywa się transaxle i zapewnia idealny rozkład mas 50:50. W naszym samochodzie przełożenia zmienia się jeszcze drążkiem - seryjny samochód otrzyma automatyczną przekładnię Cambiocorsa
z łopatkami przy kierownicy (też od Maserati). 20-calowe aluminiowe felgi, poprzeczne wahacze trójkątne, gazowe amortyzatory Billsteina i stabilizatory
z przodu i z tyłu - żaden inny układ jezdny nie zrobił na nas większego wrażenia.

Lakier specjalnie dla 8C
Także dostawcy Alfy to pierwsza liga. Rama przestrzenna pochodzi od Vaccari & Bossi, który produkuje podobne elementy do Lamborghini Murcielago. Do upiększania wnętrza udało się zaangażować Schedoni, który wyposaża wszystkie modele Ferrari w skórę. Karoserię produkuje I.D.E.A., tam też odbywa się końcowy montaż. I ten kolor... Czerwień lakieru została opracowana specjalnie dla Competizione i podkreśla dodatkowo wszelkie zaokrąglenia i kontury.
7 warstw lakieru bezbarwnego z pigmentami srebra - tylko tak można było uzyskać taką głębię. "Ten lakier nazywa się Rosso Otto Tschi, ale to coś więcej niż kolor, to kwintesencja Alfy Romeo" - mówi Egger.
Alfa 8C Competizione nie ma jeszcze homologacji. Inżynierowie mediolańskiej firmy zapewniają, że auto "setkę" osiąga szybciej niż w 4,5 s, a prędkość maksymalna przekracza 300 km/h. Teraz zła wiadomość - 8C Competizione kosztuje ponad 160 tys. euro. Co więcej, powstanie tylko 500 sztuk namiętnej Alfy z czego do Polski powędruje 7 egzemplarzy. Tyle zamówień wpłynęło do naszych dealerów Alfy.

Piękno otwarte
Obcięcie dachu 8C Competizione wydaje się czymś oczywistym. To musiało się zdarzyć. Alfa 8C Spider po raz pierwszy pojawiła się w blasku reflektorów na prestiżowej imprezie Concours d'Elegance w Pebble Beach jesienią 2005 roku. Potem przyszedł czas na Festiwal Prędkości w Goodwood i Grand Prix Oldtimerów na torze Nürburgring. 8C bez dachu to na razie prototyp. Ma 400 KM, 6-biegową skrzynię manualną oraz 150-litrowy bagażnik. I jeszcze coś.

"Spider ma swój własny charakter", twierdzi główny designer Wolfgang Egger. "To bardziej cruiser niż sportowe coupé. Jest bardziej elegancki i mniej ekstremalny". Projektant dodaje, że nie ma żadnych technicznych problemów z wprowadzeniem auta do produkcji seryjnej. Jest tylko jedno "ale". Specjaliści od marketingu muszą znaleźć odpowiednio dużą grupę potencjalnych klientów, aby przedsięwzięcie było opłacalne. Na razie szukają. Oby znaleźli.

Obejrzyjcie te filmiki:

Ciekawy link:http://www.8c.alfaromeo.it/pop.htm


Artykuł z Auto-Świat.pl

Spodobał Ci się ten artykuł?
Podłącz się do naszego kanału RSS , a najnowsze wpisy trafią wprost do Twojego komputera.

Koncepcyjny Chevrolet Camaro ponadczasowy duch


GENEWA – Koncepcyjny Chevrolet Camaro Coupe debiutuje w Europie podczas tegorocznego Salonu Samochodowego w Genewie. Chevrolet Europe podjął decyzję o rozpoczęciu importu tego niesamowitego samochodu od 2009 roku.

Połączenie spektakularnego designu i świetnych osiągów sprawia, że koncepcyjny Chevrolet Camaro ucieleśnia ducha najpopularniejszych modeli coupe w historii i ponownie zdobywa rzesze fanów.

Koncepcyjny Camaro ucieleśnia osiągi i pasję, które sprawiły, że pierwsze generacje Camaro są najbardziej poszukiwanymi przez kolekcjonerów modelami. Obecnie dochodzi do tego bardziej oszczędny napęd, zaawansowane zawieszenie i współczesna stylistyka. Celem jest stworzenie sportowego coupe przyciągającego młodych ludzi przy jednoczesnym zachowaniu popularności wśród aktualnych entuzjastów.

„Miliony ludzi w każdym wieku uwielbiają Camaro”, powiedział Ed Welburn, Wiceprezes GM ds. Globalnego Designu. „Modele Camaro są piękne i zapewniają osiągi, które są wyzwaniem dla drogich, europejskich modeli GT. Są przy tym wystarczająco praktyczne, aby można było jeździć nimi na co dzień, a ich cena leży w zasięgu wielu kupujących”.

Długa maska, krótki tył i szeroki rozstaw kół koncepcyjnego Camaro nie pozostawiają wątpliwości, że to poważny samochód wyczynowy. Wrażenie to potwierdza 400-konny silnik V-8 wykonany ze stopu aluminium, sześciobiegowa, ręczna skrzynia biegów i zaawansowane niezależne zawieszenie dla wszystkich kół. Podobnie jak poprzednicy, koncepcyjny Camaro jest wystarczająco praktyczny, aby można było nim jeździć na co dzień. Wykorzystuje on rozwiązania techniczne, mające na celu oszczędność paliwa, np. Aktywne Zarządzanie Paliwem (Active Fuel Management™), polegające na odłączaniu cylindrów, co daje konsumpcję paliwa na poziomie tylko 7,8l/100km. Wielkość samochodu nie utrudnia poruszania się po mieście i parkowania, zaś z tyłu mogą usiąść dwie dorosłe osoby.

Prosty, silny design
Ze względu na historię Camaro, zespół projektantów GM wybrał stylistykę, która jest przepełnionym nowoczesnością hołdem dla oryginalnej wersji modelu. Istotnym źródłem inspiracji była wersja z 1969 roku, uznawana przez wielu za najlepszy design. Jednak w trakcie prac w Warren w stanie Michigan zespół projektantów GM bacznie przypatrywał się też najnowszej wersji modelu Corvette i samolotom, np. myśliwcowi YF-22. Poszukiwano designu, który będzie ucieleśniał ducha modelu z 1969 roku, ale jednocześnie dokona jego świeżej i współczesnej interpretacji.

„Proporcje pojazdu, długa maska i silnie zarysowane błotniki mówią – oto napędzany na tylne koła wyczynowy samochód”, stwierdził Tom Peters, Dyrektor ds. Designu samochodów wyczynowych napędzanych na tylną oś. Wyrazista osłona chłodnicy i maska podkreślają moc, zainspirowanej silnikiem modelu Corvette, jednostki V-8. Duże koła i opony, wyeksponowane hamulce i wyrazisty kształt błotników sygnalizują, że właściwości jezdne i hamulce Camaro odpowiadają olbrzymiej mocy silnika.

Kabina Camaro jest niejako zawieszona pomiędzy ostrymi kształtami błotników, co jest pomysłem zaczerpniętym z myśliwców i nowego modelu Corvette. Podobnie jak w innych modelach sportowych, jej najważniejszą cechą jest prosty i użytkowy design uzupełniony doskonałą estetyką. „Koncepcyjny Camaro to nie tylko kształt”, powiedział Peters. „Stylistyka łączy w sobie to, czego samochód ten potrzebuje, aby optymalnie działać”.

Taka sama prostota charakteryzuje wnętrze koncepcyjnego Camaro. Wskaźniki i wykończenia w kolorze pomarańczowym nawiązują do pierwszego Camaro, ale całość jest bardzo przemyślana i praktyczna, bo właśnie tego oczekują kierowcy sportowych Chevroletów.

Doskonałe osiągi
Koncepcyjny Camaro wyposażony jest w legendarny silnik V-8 najnowszej generacji. Sześciolitrowa jednostka LS2 posiada blok i głowice wykonane ze stopu aluminium. Korzysta także z systemu Active Fuel Management™, który odłącza cztery cylindry, gdy obciążenie silnika jest niewielkie. Moc jednostki to 400 koni mechanicznych, przy czym konsumpcja paliwa to tylko 7,8l/100km.

Sześciobiegowa, ręczna skrzynia biegów koncepcyjnego Camaro posiada tak
dobrane przełożenia, aby umożliwiały agresywne przyspieszanie, pewne wyprzedzanie i włączanie się do ruchu oraz wydajną jazdę przy prędkościach autostradowych.

Nowoczesne samochody sportowe to nie tylko szybkość na prostych odcinkach, dlatego koncepcyjny Camaro otrzymał zaawansowany układ jezdny. Niezależne zawieszenie z przodu i z tyłu wykorzystuje progresywne resory śrubowe i amortyzatory gazowe. Wentylowane 14-calowe tarcze hamulcowe, zapewniają doskonałe hamowanie w każdych warunkach. Osiągi i wygląd uzupełniają pięcioramienne felgi z lekkich stopów, 21-calowe z przodu i 22-calowe z tyłu.

Koncepcyjny Chevrolet Camaro: ponadczasowy duch
  • Nowoczesna interpretacja klasycznego, sportowego coupe
  • Spektakularny design, doskonałe osiągi
  • Import nowej wersji do Europy już w 2009 roku




Specyfikacja:
Rodzaj pojazdu: dwudrzwiowe, czteroosobowe sportowe coupe z napędem na tylne koła
Rozstaw osi (cale / mm): 110,5 / 2806
Długość (cale / mm): 186,2 / 4730
Szerokość (cale / mm): 79,6 / 2022
Wysokość (cale / mm): 53 / 1344
Rozstaw kół (cale / mm): 63,8 / 1620 przód; 63,3 / 1607 tył
Silnik: 6,0-L V-8 LS-2, 400 KM / 298 Kw, system Active Fuel Management™
Skrzynia biegów: sześciobiegowa, ręczna T56
Zawieszenie: niezależne: z przodu kolumny MacPhersona, z tyłu wielowahaczowe, progresywne resory śrubowe, amortyzatory gazowe
Hamulce: tarczowe, 14-calowe rotory, czterotłoczkowe zaciski
Koła: Aluminiowe, 21 cali z przodu, 22 cale z tyłu
Opony: 275/30R21 z przodu, 305/30R22 z tyłu


Spodobał Ci się ten artykuł?
Podłącz się do naszego kanału RSS , a najnowsze wpisy trafią wprost do Twojego komputera.

czwartek, 1 listopada 2007

Rollersuits w Szwajcarskich Alpach

Zobaczcie ten film!!!
Takiej jazdy to ja już dawno nie widziałem! Facet jest niesamowity! Przebrany w "rollersuits", taką to ma nazwę, i zagina na szwajcarskiej drodze w Alpach. Normalnie kosmos.
Zobaczcie sami.

Spodobał Ci się ten artykuł?
Podłącz się do naszego kanału RSS , a najnowsze wpisy trafią wprost do Twojego komputera.